Skarbnica Zamkowej Wiedzy
Zamek w Baranowie Sandomierskim to miejsce z bogatą i długą historią.Od początku przypominał królewską siedzibę – Zamek na Wawelu . Wielu odwiedzających gości często nazywa go Małym Wawelem.Jednak podobieństwa w architekturze to nie jedyne elementy łączące Kraków z Baranowem.Od lat do Krakowa przyjeżdżają turyści, którzy wierzą, że kontakt z magicznym czakramem – miejscem, z którego emanuje niezwykła energia – pomaga na różne dolegliwości.Podobne miejsce można znaleźć również w Zamku w Baranowie Sandomierskim!W jednym z pomieszczeń na parterze, w północno-zachodnim skrzydle zamku, tuż obok Apartamentu Prezydenckiego, znajdują się ślady fal elektromagnetycznych, bardzo zbliżone do tych występujących na wzgórzu wawelskim.Goście często korzystają z kojących efektów działania baranowskiego czakramu i odpoczywają w tym miejscu, siedząc
w głębokich fotelach.
Z okazji święta odzyskania niepodległości bardzo często wspominamy Polaków, którzy zbrojnie walczyli o powrót Polski na mapy.Jesteśmy dumni z ich postawy i odwagi.W tym szczególnym czasie warto także wspomnieć innych, którzy Polskę i Polaków potrafili rozsławić w inny sposób.Jedną z takich, nieco zapomnianych, postaci był niewątpliwie Kazimierz Prószyński.Urodził się w 1875 r., zmarł w 1945 r. w obozie koncentracyjnym.Był polskim wynalazcą, konstruktorem i pionierem kinematografii, który już na przełomie XIX i XX wieku tworzył urządzenia wyprzedzające swoją epokę.Jeszcze przed braćmi Lumière skonstruował pleograf – aparat do rejestrowania i odtwarzania ruchomych obrazów.Był także autorem kinofonu (systemu synchronizującego obraz z dźwiękiem) oraz aeroskopu, który przyniósł mu międzynarodowe uznanie .Aeroskop był przełomowym wynalazkiem w historii kinematografii, stworzonym przez Prószyńskiego w 1909 roku.Była to pierwsza na świecie ręczna kamera filmowa z napędem automatycznym , która umożliwiała nagrywanie bez konieczności używania korby.Najważniejszym elementem aeroskopu był mechanizm sprężynowy napędzany sprężonym powietrzem (stąd nazwa od greckiego „aer” – powietrze).Dzięki temu operator mógł swobodnie filmować , trzymając kamerę w rękach – co otworzyło drogę do filmów reporterskich i dokumentalnych.Urządzenie było lekkie, mobilne i niezwykle nowoczesne jak na początek XX wieku.Aeroskop Prószyńskiego zyskał uznanie na całym świecie — szczególnie w Wielkiej Brytanii i Francji, gdzie używano go m.in. podczas I wojny światowej do rejestrowania wydarzeń z frontu.W ten sposób polski wynalazca przyczynił się do rozwoju kina dokumentalnego i technologii filmowej.Prószyński całe życie poświęcił rozwijaniu techniki filmowej i popularyzacji kina jako narzędzia edukacji .Mimo licznych osiągnięć, jego nazwisko zostało z czasem zapomniane , a on sam zginął tragicznie w niemieckim obozie koncentracyjnym podczas II wojny światowej.Dziś uznaje się go za jednego z najważniejszych, choć niedocenionych, pionierów światowego kina.Jeden z wynalazków Prószyńskiego można zobaczyć w zamku w Baranowie Sandomierskim w ramach wystawy „Historia ludzi i miejsc zapisana w obrazach” prezentowanej w Sali Wystawowej.Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia zamku i obejrzenia jednego z najważniejszych wynalazków, który zrewolucjonizował światową kinematografię!
Jesienne przesilenie od zarania dziejów postrzegane jest jako czas magiczny – czas walki światła z ciemnością , życia ze śmiercią .To moment, gdy kończy się okres wegetacyjny i żniw , a mrok i noc spowijają świat na wiele godzin.Nieprzypadkowo właśnie w tym czasie roku – od końca września do początku listopada – w wielu kulturach czczono pamięć zmarłych .W Kościele katolickim dzień Wszystkich Świętych przypadający na 1 listopada obchodzony jest od IX wieku, choć tradycja modlitwy za zmarłych sięga samych początków chrześcijaństwa .W dawnych czasach wierzono, że z początkiem listopada dusze zmarłych powracają do miejsc, które były im bliskie za życia.Dlatego przygotowywano się na ich przybycie z wielkim szacunkiem .Drzwi i okna chałup zostawiano otwarte , by dusze mogły wejść do domu i posilić się przygotowanymi prostymi potrawami – chlebem, serem, makiem.Pozostawiano także naczynia z wodą , a w piecach nie palono , wierząc, że to właśnie tam dusze „przesiadują” najchętniej.Jedzenie zostawiano też na grobach, a na mogiłach palono ogień , który miał stanowić drogowskaz dla dusz.Światy żywych i umarłych miały się wtedy przenikać, dlatego unikano wychodzenia z domów nocą , a ognie zapalano także na skrzyżowaniach dróg.Pomimo spotkań całych rodzin , nie organizowano wówczas zabaw ani tańców.Panowała refleksyjna atmosfera, poświęcona modlitwie i wspomnieniu bliskich.Spożywano symboliczny posiłek , współdzielony z duszami – niekiedy w domach, a niekiedy w kaplicach podczas obrzędu zwanego „Dziadami” .Spotkania te odbywały się często na cmentarzach, które dawniej odwiedzano znacznie rzadziej niż dziś.Życie ziemskie i pozagrobowe traktowano jako dwa odrębne światy – a bramę nekropolii przekraczano tylko w wyjątkowych chwilach.Zostawiano też otwarte kościoły, a w nich przygotowane paramenta, by umożliwić duszom uczestnictwo we mszy odprawianej przez „kapłana-ducha” – ostatniego zmarłego księdza.Ten tajemniczy zwyczaj gdzieniegdzie trwa do dziś… choć nikt nie potwierdził, czy dusze rzeczywiście gromadzą się na tej przenikającej grozą mszyCzas jesiennego przesilenia przypomina nam o kruchości życia, ale też o więzi łączącej nas z tymi, którzy odeszli.To moment zatrzymania, refleksji i wdzięczności – za światło, które trwa mimo ciemności.